23 mar 2022

Filip Maciejuk: wiem, na co mnie stać [wywiad]

Filip Maciejuk, Bahrain Victorious, rowery Merida, Merida Reacto

– Chcę, żeby zapamiętano mnie jako dobrego kolarza – mówi Filip Maciejuk, który przed tym sezonem dołączył do grupy Bahrain Victorious i stawia pierwsze kroki w World Tourze. Jak się w nim odnajduje, jaką rolę przewiduje dla niego jego ekipa i jakie wyścigi chciałby w przyszłości wygrywać? Na te i inne pytania młody zawodnik odpowiada przed startem w belgijskich klasykach.

Jak zmieniło się Twoje życie, odkąd dołączyłeś do ekipy World Touru?

Nie dostrzegam dużych zmian. Wiadomo, że jest to o wiele większa ekipa od tej, w której się ścigałem ostatnio. Jest więcej zawodników i osób z obsługi. Jesteśmy cały czas monitorowani przez dyrektorów sportowych, trenerów, dietetyków, lekarzy. Bardzo duży nacisk jest kładziony na regenerację. Poza kolarstwem nie zmieniło się jednak u mnie zbyt wiele.

Jesteś postrzegany jako zawodnik, który bardzo przykłada się do swojej pracy i profesjonalnie podchodzi do kolarstwa. Ciężka praca popłaca?

Zgadza się, odkąd zacząłem się poważniej ścigać, cały czas staram się poświęcać kolarstwu i przykładać do swoich obowiązków. To moja praca, staram się wykonywać ją na 100 procent i być gotowy na każdy wyścig, na każde zgrupowanie i każdy trening. Moje podejście nie zmieniło się jednak, już we wcześniejszych latach dawałem z siebie 100 procent, dążyłem do tego, by wykonywać swoje zadania jak najlepiej i być gotowym na każdy wyścig.

fot. Charly Lopez

Bazując na wytycznych nowej ekipy, musiałeś wprowadzać w swoich codziennych zwyczajach jakieś zmiany, np. dotyczące diety? Jak zmieniły się Twoje treningi?

Nie zmieniałem nic w diecie, bo już wcześniej współpracowałem z dietetykiem i pracuję z nim nadal. Na treningach mam większe obciążenia, treningi są dłuższe, bo też wyścigi czekają mnie o wiele trudniejsze niż wcześniej. Mam trenera z ekipy, który rozpisuje mi wszystkie wytyczne treningowe, konsultuję z nim wszystkie treningi.

Grupa Bahrain Victorious interesowała się Tobą już długo przed podpisaniem kontraktu?

Byłem w kontakcie z tą grupą już trzy-cztery lata temu. Zadzwonił do mnie wtedy główny menadżer ekipy, powiedział mi, że obserwuje mnie, żebym dał sobie trochę czasu, porozmawialiśmy. W zeszłym roku miałem parę sukcesów, które przybliżyły mnie do podpisania kontraktu z ekipą Bahrain Victorious. Był to świadomy wybór z obu stron.

Jak go oceniasz po pierwszych wspólnych miesiącach?

Myślę, że był to jeden z najlepszych wyborów, jakich dokonałem w mojej dotychczasowej karierze. Jestem bardzo zadowolony, że dołączyłem do tej ekipy. Wszystko jest zorganizowane profesjonalnie, nie ma presji na wynik, czuć miłą atmosferę w zespole, każdy próbuje się nauczyć od drugiego, starsi koledzy pomagają i udzielają porad zarówno na wyścigach, jak i poza nimi. Obsługa też jest na najwyższym poziomie.

fot. BettiniPhoto

Jakie są największe różnice między Twoją wcześniejszą grupą, Leopard Pro Cycling, a obecną, jeśli chodzi o ich funkcjonowanie?

Główne różnice dotyczą poziomu organizacji. Mam teraz wokół siebie bardzo dużo kolarzy, dużo ludzi z obsługi, są lekarze, fizjoterapeuci, masażyści, dietetycy, kucharze, jest więcej trenerów, dyrektorów sportowych. W Leopardzie nie było aż takiego sztabu, ale też miałem w tej ekipie zapewnioną możliwość rozwoju, co pozwoliło mi przeskoczyć do World Touru.

Wiem, że jesteś bardzo wdzięczny swojej poprzedniej grupie.

Dokładnie tak, cały czas wierzyła we mnie, nawet gdy miałem cięższe chwile na rowerze czy z dala od niego. Miałem z nią podpisany kontrakt na cztery lata, który pomógł mi w podpisaniu kontraktu z Bahrain Victorious.

fot. BettiniPhoto

Jak wyglądały Twoje początki w nowym otoczeniu? Na pierwsze zgrupowanie Bahrain Victorious musiałeś już przyjechać solidnie przygotowany?

Już w listopadzie zacząłem dość mocno trenować, nigdy wcześniej nie trenowałem tak o tej porze roku. W grudniu i styczniu byłem na zgrupowaniach ekipy w Hiszpanii. Trzeba było przyjechać na nie, będąc na dobrym poziomie wytrenowania, żeby nie odstawać od kolegów. Nie odstawałem, całe zgrupowania i przygotowania do sezonu przebiegły bardzo dobrze. Na szczęście obyło się bez żadnej kontuzji i mogę być zadowolony. Zostałem w zespole bardzo dobrze przyjęty, trochę zdziwiło mnie, że zawodnicy, których wcześniej oglądałem w telewizji, od razu przywitali mnie bardzo ciepło. Nie czułem, że jestem nowy, to było bardzo miłe. Głównym językiem w ekipie jest angielski i dobrze dogaduję się w nim z każdą osobą. Mamy też Polaków w obsłudze grupy, nie wspominając o Kamilu Gradku, i zawsze miło jest po wyścigu czy na zgrupowaniu porozmawiać w ojczystym języku.

Z kim w nowej grupie trzymasz się najbliżej?

Jestem w niej krótko, ale z każdym zawodnikiem staram się mieć dobry kontakt. Myślę, że najbliżej będę z grupą kolarzy przewidzianych na klasyki i mniejsze etapówki, z niektórymi z nich ścigałem się już w dwóch wyścigach i znów będę z nimi startował w nadchodzących klasykach. Jest Covid i choćby z tego powodu w każdej chwili ktoś może wypaść ze składu, ale powinienem się często ścigać z takimi zawodnikami jak Jasha Sutterlin, Heinrich Haussler, zapowiada się też sporo wspólnej jazdy z Kamilem Gradkiem, Jonathanem Milanem, Johanem Pricem-Pejtersenem. Staram się jednak z każdym zawodnikiem być w jak najlepszych relacjach.

Śledzisz swoją ekipę w wyścigach, w których z nią nie startujesz?

Oczywiście, staram się  na bieżąco obserwować, jak moi koledzy radzą sobie na wyścigach, oglądam relacje z nich.

fot. BettiniPhoto

Jak zareagowałeś na wiadomość o tym, że Twoim nowym kolegą w Bahrain Victorious został Kamil Gradek?

Bardzo się ucieszyłem, że w World Tourze będzie kolejny polski kolarz, a jeszcze bardziej, że dołączył do ekipy, w której sam się ścigam. Wiadomo, że fajnie jest odezwać się do kogoś po polsku na treningu czy poza trasą. Z Kamilem rozmawiałem wcześniej parę razy, więc nie był dla mnie obcą osobą, świetnie, że trafił do ekipy. Byliśmy razem na Saudi Tour, gdzie bardzo dużo mi podpowiadał, na kolejnych wspólnych wyścigach pewnie też tak będzie. Daje mi dużo cennych rad, które przyjmuję i staram się wyciągać z nich wnioski.

Twoja rola w Bahrain Victorious będzie w tym roku podobna do spodziewanej roli Kamila, czyli solidnego pomocnika?

Na razie chcę rozwijać się jako kolarz, pomagać ekipie osiągać jak najlepsze wyniki, chcę, żeby drużyna była ze mnie zadowolona. Oczywiście jeśli nadarzy się taka okazja, w tym czy dopiero w przyszłym sezonie, chciałbym powalczyć też o coś na własne konto. To jednak raczej dalsza perspektywa, póki co chciałbym w 100 procentach pomagać mojej ekipie i realizować powierzone mi zadania taktyczne. Jeśli będę miał wolną rękę w czasówkach, chciałbym w nich powalczyć, może pojawi się też okazja w innych wyścigach. Są również mistrzostwa Polski, na których razem z Kamilem będziemy się starali powalczyć. Jeśli nadarzy się jakaś szansa w tym sezonie, będę chciał ją wykorzystać, ale staram się podchodzić do tego wszystkiego spokojnie, z wyścigu na wyścig.

fot. BettiniPhoto

Jakiś czas temu jako swojego kolarskiego idola wymieniałeś Tony’ego Martina. Wciąż jest dla Ciebie wzorem?

Tak, ale imponuje mi też Michał Kwiatkowski, który jest bardzo dobrym i wszechstronnym kolarzem i potrafi bardzo dobrze czytać wyścigi. Jest również paru innych inspirujących mnie kolarzy.

Każdy pisze swoją historię i pewnie chcesz być zapamiętany ze swoich osiągnieć?

Chcę być zapamiętany jako Filip Maciejuk. Pisać historię to dużo powiedziane, ale chce, żeby kiedyś zapamiętano mnie jako dobrego kolarza.

Wiesz już, w którą stronę chciałbyś się rozwijać jako kolarz?

Uważam, że jest jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić. Jestem jeszcze dość młody, mam 22 lata. Dopiero okaże się, w czym będę najlepszy i w jakich obszarach mogę się rozwijać i specjalizować. Póki co chcę się harmonijnie rozwijać i zbierać doświadczenie. Wyścigi, w których będę teraz startował, przejadę po raz pierwszy, doświadczenie odgrywa w nich dużą rolę. Może mi go tam brakować, ale chcę wywiązywać się ze swoich zadań jak najlepiej. Trudno już teraz mówić o mojej specjalizacji, ale chcę dawać z siebie wszystko na każdym wyścigu. Myślę, że do ekipy byłem brany także po to, by pomagać swoim liderom, postaram się to zrobić jak najlepiej już w nadchodzących klasykach.

fot. BettiniPhoto

Nie nakładasz na siebie zbędnej presji przed wyścigami w Belgii?

Nie, jadę się tam uczyć, będą to dla mnie pierwsze takie wyścigi. Startowałem w Gent-Wevelgem w młodszych kategoriach, ale to jednak było inne ściganie i inne prędkości niż w elicie. Jadę tam zbierać doświadczenie i wspierać liderów.

W roli dyrektora sportowego będzie z Tobą w Belgii Michał Gołaś. Kim jest dla Ciebie i jak korzystasz z jego doświadczenia?

Michał to dla mnie bardzo fajna, wartościowa i pomocna osoba. Udziela mi bardzo dużo wskazówek, jego doświadczenie na pewno przyda nam się na klasykach. Jestem z nim w stałym kontakcie, konsultuję z nim wiele kwestii, mamy ze sobą dobre relacje i cieszę się, że zapewnia mi takie wsparcie.

W niedawnym wywiadzie Michał wspominał o Twoim ogromnym potencjale i sile fizycznej, ale mówił też, że wszystko, czego dokonało się w kategoriach młodzieżowych, w World Tourze przestaje mieć znaczenie, trzeba zacząć od nowa. Zgadzasz się z tym?

Myślę, że w dużej mierze tak jest. To co było, już nie wróci. To, co osiągnąłem, jest moje, ale teraz zaczyna się nowy rozdział, World Tour, i trzeba w nim osiągać bardzo dobre wyniki.

Da się odczuć, że przeskok jest duży?

Chyba jest jeszcze za wcześnie, żeby to stwierdzić. Tak jak wspominałem, treningi są cięższe, prędkości na wyścigach wyższe, ale dobrze przepracowana zima pomogła mi się dobrze zaadaptować do nowych realiów. Myślę, że będzie tylko lepiej.

fot. BettiniPhoto

Masz już za sobą dwa wyścigi w nowych barwach. Jak z Twojej perspektywy wyglądał pierwszy z nich, Saudi Tour?

Wygraliśmy etap, w klasyfikacji generalnej nasz lider zajął drugie miejsce, niewiele zabrakło do wygrania pierwszego wyścigu. Wywiązaliśmy się jednak z założeń ustalonych przed wyścigiem, więc można być zadowolonym. Pierwszy wyścig z ekipą to było bardzo fajne doświadczenie, szczególnie że nigdy nie byłem w Arabii Saudyjskiej. Wszystko było zorganizowane na bardzo profesjonalnym poziomie, nam pozostawało tylko walczyć na 100% na każdym etapie i regenerować się po jeździe.

Solidnie zapracowałeś na zwycięstwo etapowe i drugie miejsce Santiago Buitrago w generalce.

Tak, cały czas byłem jednym z ostatnich pomocników lidera, wspierałem go na też na górskim etapie czy na rantach. Oprócz tego sam ukończyłem wyścig na solidnym miejscu w generalce [23. pozycja, strata 2:48 do zwycięzcy – red.].

Jesteś zaskoczony, że już w debiucie byłeś w stanie pracować tak mocno?

Zawsze wierzę w swoje możliwości i wiem, na co mnie stać, wiem, że mogę do końca pomagać swoim liderom, nie było to dla mnie jakieś zaskoczenie.

fot. BettiniPhoto

Z kolejnego wyścigu, UAE Tour, też jesteś zadowolony?

Założenia były takie, żeby nasz lider ukończył wyścig na podium. Pello Bilbao był trzeci, zajął też trzecie miejsce na królewskim etapie, było dobrze.

W tym wyścigu wystartowało wielu kolarzu ze światowej czołówki. Dało się to odczuć na trasie?

Tempo było wysokie, ale to też są ludzie, nie roboty, każdy ma swoje limity. Tak jak wspominałem, dobrze przepracowałem zimę i nie byłem niczym zszokowany. Był to dla mnie drugi wyścig World Touru, w zeszłym roku startowałem w Tour de Pologne, ale dzięki odpowiednim przygotowaniom czułem się w UAE Tour komfortowo.

Jak oceniasz swoją współpracę z kolegami w dwóch pierwszych wyścigach?

Bardzo dobrze się dogadywaliśmy, każdy dawał z siebie 100-110 procent dla lidera, wywiązywaliśmy się z naszych zadań i cieszę się, że tak to wyglądało.

fot. Sprint Cycling

Jest jakiś wyścig, na który czekasz najbardziej?

Staram się cieszyć z każdego wyścigu. Jest ich w sezonie dużo, staram się czerpać radość z każdego wyścigu i w każdym prezentować się jak najlepiej.

Jakie są Twoje wymarzone wyścigi, w których chciałbyś kiedyś zaistnieć? Nie tylko wystartować w nich, ale zaznaczyć swoją obecność?

Myślę, że są to klasyki. Słabi zawodnicy ich nie wygrywają. Chciałbym zaznaczyć w nich swoją obecność. Jest też parę innych wyścigów, o których myślę. Na pewno Tour de France, choć nie w kontekście klasyfikacji generalnej, ale konkretnego etapu.

Obyś spełniał swoje kolarskie marzenia. Podzielisz się którymś z nich?

Chciałbym kiedyś zostać mistrzem świata w jeździe na czas i wygrać monument. Myślę, że mam na to jeszcze czas, chociaż już 20-21-latkowie są w stanie wygrać obecnie takie wyścigi. Staram się po prostu przykładać jak najlepiej do treningów i wszystkich swoich obowiązków i mam nadzieję, że kiedyś przyjdzie czas na to, żeby powalczyć o spełnienie marzeń. Powoli do przodu i będzie dobrze.

fot. Sprint Cycling

W tym roku wystartujesz prawdopodobnie w dwóch legendarnych klasykach, Amstel Gold Race i Paryż-Roubaix. Pojedziesz na nie z jakimś szczególnym nastawieniem?

Traktuję je jak każdy inny wyścig, nie chcę nakładać na siebie żadnej dodatkowej presji. Chcę po prostu wywiązywać się z tego, co mam do zrobienia, cieszyć się wyścigami. Wiadomo, że start w takich klasykach będzie wyjątkowym przeżyciem, ale staram się o tym nie myśleć i traktować je jak każdy inny wyścig.

Po serii klasyków masz być brany pod uwagę do startu w Tour de Romandie. To kolejna oznaka tego, że ekipa ma do Ciebie duże zaufanie?

Myślę, że tak jest. Ekipa darzy mnie zaufaniem i stara się dopasować do mnie dobry kalendarz startów. Jeśli wszystko na to pozwoli, będę też w składzie na Tour de Pologne, cieszę się na myśl o ściganiu się w Polsce z nową ekipą.

Nowa ekipa to też nowy sprzęt. Jak go oceniasz?

Sprzęt mamy na najwyższym światowym poziomie, zarówno jeśli chodzi o rowery Merida, jak i komponenty Shimano, koła Vision, opony Continental. Ścigam się na Reacto, to bardzo sztywny i szybki rower, jestem z niego bardzo zadowolony, podobnie jak z roweru czasowego Merida Time-Warp TT.

fot. David Acedo

Co chciałbyś przekazać kolarzom, którzy jeszcze niedawno się z Tobą ścigali, albo jeszcze młodszym, którzy też chcieliby dotrzeć do World Touru?

Ważne są małe kroki, trzeba iść powoli do przodu. Na to, by zostać zawodowym kolarzem, trzeba ciężko pracować, nie każdemu się to udaje, ale trzeba robić w tym celu wszystko na 100 procent, żeby później nie żałować, że coś się zaniedbało, coś można było zrobić lepiej, ale jest już za późno.

Swoich sił w kolarstwie próbuje też Twój brat Kacper. Myślisz, że pójdzie w Twoje ślady?

Jest teraz w pierwszym roku kategorii młodzieżowej. Chciałbym, żeby poszedł w moje ślady, ale przede wszystkim zależy to od niego samego. Jak na razie kolarstwo mu się podoba. Jest teraz często poza domem, mieszka w bursie, ale kiedy tylko możemy, trenujemy razem.

Nie zmieniłeś swoich zwyczajów po przejściu do World Touru i sam się nie zmieniłeś, a jak zmieniło się podejście innych do Ciebie?

Też bez zmian, mieszkańcy mojej miejscowości nie interesują się za bardzo kolarstwem, jestem dla nich po prostu Filipem Maciejukiem, który jeździ na rowerze. Cieszę się, że tak właśnie jest. Ścigam się w wyścigach, które jeszcze niedawno oglądałem w telewizji, ale nie chcę zmieniać swojego podejścia do innych. Gdy tylko mogę, wciąż odwiedzam zaprzyjaźniony sklep rowerowy Piotra Kiragi i lubię trenować ze znajomymi tak jak wcześniej. Zawsze mogę liczyć na duże wsparcie mojej rodziny i dziewczyny, są ze mną na dobre i na złe. Z taką pomocą łatwiej się skupiać na kolarstwie.

Rozmawiał: Mateusz Musioł, Merida Polska

Zdjęcie tytułowe: BettiniPhoto

Czytaj także

Michał Gołaś: wygrać monument i rozwalić tapicerkę [wywiad]

  • ROZSZERZONA GWARANCJA MERIDA

  • ZAREJESTRUJ SWÓJ ROWER

  • POZNAJ SZCZEGÓŁY